środa, 5 stycznia 2011

The Body Shop, Passion Fruit Oil Mist - czyli jedna wielka pomylka

Ogolnie musze sie przyznac, ze cere jak i skore mam sucha. I ogolnie mam slabosc do smakowitych zapaszkow. Dlatego przy ktores tam z wizyt w TBS nie zastanawialam sie zbyt dlugo nad zakupem olejku w sprayu o zapachu MECZENNICY JADALNEJ (haha, sprawdzilam w slowniku, tak nazywa sie to po polsku, czy nie slicznie ? :D). Lubie ten zapach, o TBS slyszalam wiele dobrego, wiec zafundowalam sobie taka o przyjemnosc, ktora zreszta najtansza nie byla, z tego co pamietam.

Pierwsze wrazenie - obledny zapach.. Jest wrecz idealny, taki letni, swiezy i owocowy. nawet teraz sie nim zachwycam po psiknieciu na reke. Jest intensywny, to na pewno. No i utrzymuje sie na skorze moze z pol godziny.. Czy to dlugo, nie wiem, ale ja kupujac sobie cos z takim zapachem, liczylam na to ze chociaz troszke dluzej bede mogla sie nim rozkoszowac :) No ale zle nie jest.

Ogolnie za bardzo nie wiem co za zadanie ma ten produkt. Niemiecka wersja nazwy to Körperspray, co moze znaczyc na prawde wiele, bo moze byc duzo rodzai sprayow do ciala a angielska to dry oil mist. No i jezeli jest to mgielka to ma odswiezac, nawilzac ? A jesli jest to, ze to tak nazwe "oleista mgielka" to chyba ma nawilzac, a tego niestety nie robi.. Co prawda jest w formie bardzo leistego olejku, nie nawilzyla mojej skory w ogole, a jedynie nadala jej zapachu. W lato skora na lydkach po nim dalej mi sie luszczyla..



PODSUMOWANIE

Kolejny przyklad na to zeby nie jarac sie marka. Ogolnie nie polecam tego produktu, chociaz moze u osob ktore nie maja problemow z wysuszona skora by sie sprawdzil. Pojecia nie mam ile to kosztowalo, najtansze na pewno nie bylo. Teraz jezeli uzywam, to w ciagu dnia dla samego zapachu a do nawilzenia polecam zwykla oliwke dla bejbikow :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz